- Wrócimy wieczorem. - zadeklarował - Gdyby się coś działo dzwoń, od razu przyjedziemy.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz z nią zostaję - ucałowałam Noe w główkę - Nie masz się czego bać, jest pod najlepszą opieką w całej Katalonii, prawda mała? - spojrzałam na nią.
- Mam nadzieję, Lari - potargał mi włosy - Trzymajcie się, w razie czego dzwoń - powtórzył się całując nas obie w policzek. Z schodów podniósł niewielką torbę i zajął miejsce za kierownicą. Patrzyłam jak czarny mercedes wyjeżdża z posiadłości rodziców. Zamknęłam drzwi i ruszyłyśmy do mojego pokoju. Położyłam małą na łóżku, szybko odszukałam laptopa. Włączyłam go przyglądając się z zaciekawieniem wyczynom młodej Moratti. Gaworząc bawiła się swoimi rączkami. Z biegiem czasu Noe zwyczajnie zasnęła. Okryłam ją kocem,wokół niej ułożyłam poduszki tworząc fosę tak aby nie zsunęła się z łóżka. Wykorzystując wolną chwilę wyjęłam z szafy czyste ciuchy, schowałam się w łazience zostawiając uchylone drzwi do sypialni.Wykonałam poranną toaletkę i czym prędzej zaserwowałam sobie śniadanie z czarną kawą. Wróciłam do pokoju z laptopem na rękach,gdy idealną ciszę przerwał dźwięk komórki. Wzięłam ją do rąk, na wyświetlaczu wyświetliła się ' jedna nieodebrana wiadomość od: Diego Garcia' "Witaj słońce. Właśnie dotarła do mnie wiadomość,że Twój pacjent jest w drodze do Sant Jaume dels Domenys. Powinien się skontaktować z Tobą jeszcze dzisiaj. Pamiętaj, bądź miła! Powodzenia." Odczytałam wiadomość wypuszczając z świstem powietrze z płuc, czyli laba się skończyła. Czas wrócić do szarej rzeczywistości. Dlatego też odszukałam w torbie teczki,w której miałam wszystkie badanie,które przeprowadził Diego w ostatnim czasie. Przejrzałam je po raz kolejny i już wiedziałam jak rozpocząć rehabilitację w tym przypadku.
Wolno spacerowałam z bratanicą po miejscowym parku, dzielnie dotrzymywała mi kroku. Jak na półtora roczną dziewczynkę była bardzo ruchliwa i ciekawa świata.Nigdy nie podejrzewałabym,że Gabino zostanie ojcem tak uroczego dzieciaka.Jedynym plusem było to,że Alita nie pozwalała rozpieszczać córki. Jednak słabo to wychodziło, gdy w ich domu pojawiali się rodzice. Zawsze przywozili z sobą choćby małą, ale ciekawą zabawkę. Powoli niebo zaczynało się ściemniać,a widząc zmęczoną po całym dniu Noe postanowiła wrócić do domu. W końcu i tak wytrzymała długo jak na swój wiek. Zabrałam ją na ręce i dzielnie maszerowałam przez La Rambla Marinada. Jak na tą porę nie kręciło się tutaj zbyt wiele osób. Większość mieszkańców pewnie wybrała się na wypad poza granice miasteczka. Przechodziłam właśnie przez ulicę, gdy czarne audi omal nie wjechała w Nas. Szybko odskoczyłam na pobocze, a Noe zaczęła histerycznie płakać.W moment z samochodu wyskoczył chłopak.Zaczęłam uspokajać małą,ale nic to nie dało. Była wystraszona.
- Nic się nie stało? - spytał chłopak, nerwowo zaciskał klucze w dłoni.
- Rafa, idioto! - krzyknął ktoś zza moich pleców, szybko odwróciłam się. Przed sobą zobaczyłam młodego Hiszpana wychodzącego z białego audi q7 - Kurwa, ile razy mam Ci przypominać,że w miastach są ograniczenia?! Jakiś facet postradał zmysły wydając Ci prawko! - podszedł do niego i trzepnął go w głowę - Zabiłbyś kobietę z dzieckiem! Chyba marzysz o metalowych kratkach i publicznej toalecie w pierdlu!
- Daj spokój, jechałem dobrze. - jęknął - Sama wyskoczyła na drogę nie wiadomo skąd!
- Hola, Hola dzieciaku! Lepiej,żebyś zamknął ten niewyparzony pyszczek. Dobra buźka nic nie działa, wystraszyłeś mi dziecko - próbowałam przekrzyczeć płacz małej - Masz tylko szczęście,że jej się nic nie stało!
- Rafa wsiadasz albo sam usiądę za kółkiem? - warknął ktoś z samochodu. Na te słowa odwróciliśmy głowy w tamtą stronę. W środku siedział chłopak, widocznie niezadowolony.
- Bez kluczyków daleko nie zajedziesz! - niejaki Rafa potrząsnął w dłoniach kluczyk z breloczkiem herbu FC Barcelony. Prychnęłam pod nosem chcąc odejść i zapomnieć o całym zdarzeniu, ale nieznajomy zwinnie złapał mnie za łokieć.
- Powinnaś poczekać na przeprosiny - powiedział wpatrując się we mnie jak w obrazek - Rafael.. - odwrócił głowę w bok - .. chodź tutaj idioto!
- Nie potrzebuję żadnych przeprosin. - syknęłam wyrywając łokieć z uścisku - Lepiej będzie dla Was, jeśli już stąd znikniecie.Chyba,że lubicie mieć kłopoty z policją. - dodałam.
Oboje po moich słowach bardzo szybko zwinęli się do swoich samochodów i odjechali. Odetchnęłam z ulgą, choć nadal byłam wściekła. Gdybym nie odskoczyła na pobocze, pewnie leżałabym połamana w szpitalu a wraz ze mną mała Noelia. Jezu, nawet nie myślę co zrobiłby Gabino. Zatłukłby najpierw mnie, a później odnalazłby tych dwóch hiszpańskich idiotów!Droga powrotna zleciała mi na prawdę bardzo szybko.Wchodziłam po schodach,gdy samochód mojego brata wjechał na podjazd. Odwróciłam się z śpiąca Noe na rękach. Uśmiechnęłam się mrawo w ich stronę przykładając do ust palec,by byli cicho póki mała nie znajdzie się w swoim pokoiku. Wchodziłam po schodach na górę i otworzyłam drzwi do sypialni bratanicy. Zdjęłam jej kurtkę i buciki i od razu położyłam ją do łóżeczka. Ucałowałam ją w czółko, po czym szybko zeszłam z powrotem do salonu. Siedzieli na sofie przy gorącej herbacie i kilku kanapkach,które przygotowała Catalina. Opadłam zmęczona na fotel, westchnęłam.
- Dała Ci w kość? - zaczął Vidal przytulając do siebie narzeczoną.
- Nie - podparłam głowę na zaciśniętych piąstkach - Dwóch idiotów o mały włos nas nie przejechało. - powiedziałam na wydechu, ściskając zamknięte oczy - Boże.. Idiotka ze mnie!
- Jezu, Lari - jęknęła Cat - Nic Wam nie jest?
- Nie, na szczęście - spojrzałam na nich - Jak Gabi o tym się dowie,
nawet nie myślę co zrobi..
- Nic nie zrobi, bo się nie dowie - przerwał mi Vidal - A co z tamtymi chłopakami?
Przeprosili czy coś? - Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo komórka w moich spodniach dawała o sobie znaki. Wyjęłam ją pośpiesznie z kieszeni i odebrałam.
- Tak, słucham? - patrzyłam na brata jak pindrzy się do Cataliny, pokazałam im odruch wymiotny.
- Larissa Moratti? - spytał ktoś po drugiej stronie.
- Przy telefonie.
- Marc Bartra - przedstawił się - Miałem zameldować się u pani do wieczora.
- Tak, jest pan już na miejscu? - przewracałam oczami widząc zalotnego Vidala.
- Właśnie dojeżdżam do domu, chciałem zapytać czy..
- Zjawię się jutro rano około 10 - przerwałam mu - Oczywiście,jeśli Panu pasuje.
- Ok, w takim razie do zobaczenia - pożegnał się i zerwał połączenie.
******************
Captain , Legend , Leader !
Gràcies Puyol!
Gràcies Puyol!
Atlético De Madrid Campeón de Liga 2013-2014!!!
Teraz cieszy się drużyna znad Manzanares, dziś la liga jest czerwono-biała!
Barcelono, Ty jesteś wielka bez mistrzostwa, bez pucharów i bez tytułów! #TotsUnitsFemForca
edit: Co do opowiadania, przepraszam za jakiekolwiek literówki. Myślę,
że rozdział się spodoba no i czekam na opinie! Do zoba!